Podejście Blechacza do Koncertu Włoskiego Bacha było całkowicie nieromantyczne. Do bardzo dobrze znanego utworu wniosło ono młodzieńczą, lekką i pełną werwy świeżość, z piękną, melancholijną lecz niesentymentalną, a momentami przypominającą modlitwę kantyleną w drugiej części. Presto było nadzwyczaj szybkie, co paradoksalnie sprawiło, że struktura muzyki stała się jeszcze bardziej klarowna, nasycona taką figlarnością i radością, że koncert był włoski nie tylko pod względem zmienności pasaży forte (tutti) i piano (solo), ale także z racji jego joie de vivre. Żadnej niemieckiej surowości, tylko czysta żywiołowość i radość. Wybór wykorzystującej złożone techniki kontrapunktowe późnej sonaty Mozarta na kolejny utwór po Bachu okazał się niezwykle trafny. Po raz kolejny interpretacja Blechacza była idealnie czysta i lekka, z przekornym brzmieniem w trzeciej części. Podczas gdy druga część brzmieć może trochę jak pieśń, Blechacz napełnił ją melancholijnymi dźwiękami, które ukazały przebłysk dojrzałości osiągniętej przez młodego pianistę. Dojrzałość ta stała się w pełni widoczna przy dwóch ostatnich kompozytorach, których dzieła zostały zaprezentowane tego wieczoru. Karol Szymanowski, jeden z wybitnych polskich kompozytorów, ukończył tak rzadko dzisiaj słyszane Wariacje b-moll w 1903 roku, gdy miał zaledwie 20 lat. Dzieło późnego romantyzmu z zapadającym w pamięć tematem, który zgłębiany jest na całkowicie różne sposoby w dwunastu wariacjach pozwoliło Blechaczowi wyrazić całą gamę uczuć. Trzecia Ballada Chopina przepełniona była dramaturgią, a podczas mazurków mieliśmy szansę uświadomić sobie, jak bardzo kompozytor odszedł od ich wiejskiego pochodzenia. Pianista uwypuklił rytmiczne zwroty przedstawiając interpretację w pełni opartą na artystycznej misterności, wypełnionej niuansami, od elementów mocnych lecz nie ciężkich (nr 1) aż do błagalnych (nr 4). Blechacz ostatecznie wyjawił swoją nadzwyczajną dojrzałość w Polonezie- Fantazji Chopina. Podobnie jak podczas całego recitalu pozbawionego elementów tandetnego show, także podczas ostatniego utworu Blechacz nie sięgnął po tanie efekty. Elegijne brzmienie nie mogło być bardziej przejmujące w interpretacji, która nie nie przyciągała uwagi publiczności do olśniewającej techniki pianisty, ale która prowadziła słuchacza prosto do istoty dzieła. Niezwykle trafnie na pierwszy bis artysta wybrał chopinowskie Preludium e-moll. (…) Blechacz sprawił, iż uświadomiliśmy sobie, że jest to kompozycja traktująca o śmierci- wszechobecnej w życiu Chopina.
/MusicWeb International's Worldwide Concert and Opera Reviews – 07.10.2009, Thomas K Thornton/